Obiektywem prosto w raka. Ewa Miketa i jej bajkowe sesje [Zdjęcia]
Ewa Miketa wykonuje bajkowe sesje fotograficzne. Jej modelkami i modelami są dzieci walczące z onkologicznymi chorobami na oddziałach szpitalnych w Zabrzu, Katowicach i Chorzowie. W ten sposób tworzy nowe, dobre wspomnienia dla rodzin. Rozmawiamy z panią Ewą oraz jej córką Laurą.
Ewa Miketa - obiektywem w raka
Swoją kreatywnością i bajkowymi zdjęciami powoduje uśmiechy na twarzach małych pacjentów onkologicznych oraz ich rodziców. Ewa Miketa, wraz z pomocą Fundacji Iskierka, tworzy wspaniałe zdjęcia, które dla wielu osób są cennymi, choć smutnymi, pamiątkami.
Laura walczyła z białaczką limfoblastyczną
Pani Ewa i jej rodzina także sporo przeżyli. Jej córka Laura jako dziecko zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną.
To było 18 lat temu. Emocje były właściwie nie do opisania — ogromny żal, tragedia, niedowierzanie i zaskoczenie, ponieważ diagnozowaliśmy Laurę przez pół roku. Mieliśmy różne opinie dotyczące jej zdrowia. Niestety, właściwie wszystkie były błędne. Wiele było bagatelizowane. Było to dla nas ogromnym szokiem, kiedy postawiono nam taką diagnozę. opowiada portalowi WKATOWICACH.eu, Ewa Miketa
Laura trafiła do szpitala w Zabrzu na leczenie. Miała wtedy ok. 4 lata.
Przez pierwszy miesiąc byłyśmy zamknięte w klinice. Tam podawano chemioterapię, próbowano wszystkie wyniki podciągać do góry. Niestety wypadkowa chemioterapii jest taka, że niszczą się te dobre krwinki i trzeba je wzmacniać. wspomina pani Ewa
Pierwsze miesiące były trudne. Rodzina ciągle zastanawiała się „co będzie dalej”. W planach pojawiło się zabranie Laury ze szpitala na leczenie za granicą. Dziewczynka została jednak w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu. Leczenie się powiodło. Laura wyzdrowiała.
Nie lubię słowa „udało się”. Wiem, że to jest wypadkowa ogromnej pracy i wiedzy lekarzy, którzy nam towarzyszyli przez cały okres leczenia. Ich dobry duch, walka o nas - to było tym sukcesem, który doprowadził do zdrowia naszej córki. podkreśla Ewa Miketa
Ewa Mikieta - fotografuje chore dzieci w bajkowych stylizacjach
Oddział w Zabrzu stał się dla pani Ewy drugim domem. Musiała jakoś zagospodarować czas, który tam spędzała. Zastanawiała się, co mogłaby zrobić, żeby lepiej i przyjemniej działał dla rodziców i dzieci. Postanowiła zatrzymać ulotne chwile przy użyciu obiektywu. Rozpoczęło się od telefonu komórkowego.
Fotografowałam nim szpitalne życie, podglądałam sobie rodziny. Potem przenosiłam pierwsze małpki, czyli takie małe, cyfrowe aparaty, którymi robiłam zdjęcia. Wtedy nie znałam się na fotografii, po prostu czułam to serce, i tak sobie działałam. Kiedy opuściliśmy z Laurą szpital, dostawałam telefony ze szpitala od rodziców, którzy prosili mnie, żebym wróciła na oddział z aparatem i pomogła im zatrzymać trochę tych chwil, gdyż ich dziecko gaśnie, bo mają informacje, że za około 2 tygodnie ich dziecka nie będzie już na świecie. Nie mieli żadnych sesji rodzinnych, żadnych pamiątek i dla nich to było bezcenne. Kiedy postanowiłam zająć się profesjonalnie fotografią, to była pierwsza myśl - ja wrócę na oddziały i pojadę tam z tym aparatem, bo wiem, jak ważne jest to dla tych rodziców. powiedziała nam Ewa Miketa
Jak podkreśla, chciała stworzyć bajkę-odskocznię, coś, co będzie pięknym wspomnieniem, a nie tragedią. Na co dzień fotografuje głównie kobiety, wykonuje zdjęcia sensualne, akty. Sesje rodzinne czy dziecięce są więc wyjątkiem i zdarzają się kilka razy w roku. Jak przyznaje, do takiej sesji na oddziałach onkologicznych nie da się do końca przygotować. Nigdy nie wiadomo, jakie dzieci się spotka, jaki będzie ich charakter, wiek, potrzeby.
Przygotowania do sesji są bardzo długie, tak samo jak działania po sesji. To nie jest tylko przyjście na oddział, wdrapanie się z tą stertą ogromnej ilości bagażu. Wcześniej przygotowuje wstępny plan np. które tło wybrać. Niedawno robiłam zdjęcia w Katowicach, ale oddział w Zabrzu i w Chorzowie, to są maleńkie oddziały. Żeby dziecko z kroplówką przeszło, trzeba się dosyć nagimnastykować. Materiałowe tło musi być dopasowane również do podłogi, którą ze sobą zabieramy. To wiele godzin pracy w Photoshopie, szycie i zamawianie sukien, myślenie, co można do nich dobrać, często pożyczanie po znajomych, szczególnie jeśli chodzi o kostiumy dla chłopców. Żeby wszystko to wnieść na górę trzeba mieć porządną siłę. mówi z uśmiechem fotografka
Dzieci, z którymi pracuje, są często słabe, cierpią. Skąd u fotograf taka siła, by podarować im uśmiech?
Siła jest wielotorowa, ma wiele macek. Przede wszystkim to cecha mojego charakteru - od zawsze pomagałam ludziom. Kiedyś usłyszałam taki piękny tekst „żeby w życiu pomagać, trzeba coś stracić” i ja nie mam z tym problemu, by coś tracić - pomoc dla innych jest dla mnie o wiele ważniejsza. Staram się nie skupiać na cierpieniach, chociaż muszę je mieć na uwadze. Muszę odpowiednio poprowadzić sesję, podejść z szacunkiem do choroby, do niepełnosprawności ciała. Zawsze pytam się moich małych modeli, czy mogę ich dotknąć, pytam rodziców, w jaki sposób mogę dotykać dzieci. Nadwrażliwość ciała i ból to jest coś, co im towarzyszy. Nie myślę o tym, skąd czerpie siłę - po prostu idę i to robię. tłumaczy w rozmowie z nami
To nie jest tak, że ja tego potem nie odchorowuję. Później przychodzi nabieranie z powrotem energii, przychodzi ból głowy, silne bóle migrenowe, słabość, zmęczenie, ale to jest dla mnie nieważne. dodaje
W sesjach pani Ewie pomagają córki
W sesjach pani Ewie pomagają córki — Laura i Nelly.
Szczerze to nie do końca pamiętam tamten czas. Kiedy wspominam te czasy, kiedy chorowałam, to raczej pamiętam o dziwo, same te dobre momenty. To znaczy, kiedy na oddział przychodziły do nas przedszkolanki, zabawiały nas, przychodziły jakieś teatrzyki, mieliśmy organizowane różne wycieczki, kiedy byliśmy już w takim stanie, że mogliśmy w nich uczestniczyć. Wiem, że tam były trudne momenty, dużo bólu, nieprzespanych nocy, ale wiem o tym tylko z rozmów, która teraz odbywam z rodzicami. Wspomnienia mam raczej pozytywne. mówi portalowi WKATOWICACH.eu Laura Miketa
Laura wspiera mamę i cieszy się, że daje radość podopiecznym szpitali.
Jestem bardzo dumna z mamy. Wiem, jakie to jest ważne. Jak wspominałam, pamiętam same piękne chwile i wiem, jak dużo to pewnie dla tych dzieci będzie znaczyć, jak dużo da im radości i pomoże przykryć te złe momenty. powiedziała z uśmiechem Laura
Wsparcie córek jest nieocenione. Pomagają pakować stroje i rekwizyty ze studia, wnosić je potem na oddział. Rozmawiają z dziećmi i ich rodzicami, bawią się z maluchami. Doradzają w kwestiach ubioru. Laura po raz pierwszy wykonywała ostatnio makijaże do sesji.
Czuję dużą radość. Dużo myślę o tym, że wiem, ile dla mnie znaczyło, gdy inne fajne wydarzenia przykrywały te cięższe. Myślę, że mogę teraz się poniekąd odwdzięczyć za wszystko, co sama dostałam i działać z Fundacją Iskierka, której byłam kiedyś podopieczną. Jestem z tego powodu po prostu bardzo szczęśliwa, bo wiem, jak dużo to daje. powiedziała nam Laura
Rodzice i rodziny fotografowanych dzieci są często bardzo wdzięczni fotografce. Kontaktują się z panią Ewą i dziękują jej za uchwycone chwile, które są dla nich ważnymi wspomnieniami. Wiele z tych zdjęć trafia później do ramki.
Pani Ewa odwiedziła już w tym roku oddział w Zabrzu i w Katowicach. Następny będzie Chorzów. Co roku stara się odwiedzać te trzy oddziały i fotografować pacjentów sprawiając im radość i tworząc nowe wspomnienia.