GKS Katowice w finale Polskiej Hokej Ligi! Po złotym golu Wanackiego ZDJĘCIA
GKS Katowice, po zwycięstwie z GKS-em Tychy, awansował do finału Polskiej Hokej Ligi. Bramkę w dogrywce zdobył Jakub Wanacki.
Wszystko albo nic. O losach GKS-u Katowice w półfinałach Polskiej Hokej Ligi miał zadecydować jeden mecz w „Satelicie”, jak można było się spodziewać, wypełnionej po raz kolejny w stu procentach.
Początkowo to goście byli stroną aktywniejszą na lodzie, ale nie wynikała z tego dominacja tyszan na lodzie. To GieKSa wypracowała sobie lepsze sytuacje strzeleckie po zagraniach Erikssona i Michalskiego, a w trakcie gry przewaga ofensywa katowickiej drużyny rosła. O dużym pechu mógł mówić Bartosz Fraszko, który miał cztery sytuacje strzeleckie i za każdym razie musiał uznać wyższość Tomasa Fucika. Ponadto o odważny rajd pokusił się Patryk Wronka, ale tym razem nie zdołał w swoim stylu zmieścić krążka między parkan bramkarza i słupek. Po stronie tyskiej najgroźniej uderzali Cichy i Mroczkowski, ale dobrze dysponowany John Murray nie miał większego kłopotu z obroną. Tym samym po pierwszej tercji mieliśmy wynik 0:0 z perspektywą dalszej intrygującej walki na lodzie.
Oba zespoły skupiły się przede wszystkim na wywieraniu presji w tercji rywala i destrukcji jego poczynań. GKS Katowice dopuścił się dwóch poważnych pomyłek w obronie, ale ani Marzec ani Gościński z nich nie skorzystali. Chwilę później to GieKSa nie dokończyła dzieła po błędzie Żełdakowa. W końcu nadeszła 28. minuta i okres gry w przewadze, który sfinalizował w swoim stylu Patryk Wronka! To trafienie obudziło na dobre graczy trenera Płachty, którzy ruszali raz po raz na bramkę tyszan i walczyli o podwyższenie prowadzenia, co ostatecznie udało się Mateuszowi Bepierszczowi po asyście Patryka Krężołka w 33. minucie meczu. Gdy wydawało się, że kolejne gole dla katowiczan są kwestią czasu, zaskoczyło nas zagranie Radosława Galanta dające trafienie kontaktowe przyjezdnym.
Ostatnią część meczu GKS Katowice zaczął grą 5 na 4 po karze dla Cichego. Trzykrotnie mieli wtedy krążek kilkanaście centymetrów przed linią bramkową, ale zabrakło dobicia. W kolejnych kilku minutach do ataku zerwali się przyjezdni, w odpowiedzi nie wyszła ekipie z Katowic dwójkowa akcja Michalskiego i Krężołka, do tego po najeździe Wronki zadźwięczała poprzeczka. GKS-owi Katowice wydawało się, że spokojnie prowadzi grę aż do 49. minuty i wyrównującego trafienia pędzącego lewą stroną lodowiska Denisa Sergiuszkina, co tylko podniosło i tak wysoką temperaturę w „Satelicie”. Obie drużyny raz po raz kontrowały, szukając zwycięskiego gola, choć widać było po nich spory ubytek sił.
Ostatecznie doszło do kolejnej w tej rywalizacji dogrywki. Mimo optycznej przewagi przeciwnika na lodzie GKS Katowice robił wszystko, by wywalczyć trafienie marzeń. Ostatecznie po wielu minutach zmagań na strzał spod niebieskiej zdecydował się Wanacki i dał upragniony finał!
GKS Katowice: Murray (Miarka) - Rompkowski, Valtola, Fraszko, Pasiut, Wronka - Kruczek, Wajda, Monto, Michalski, Krężołek - Hudson, Wanacki, Lehtonen, Kolusz, Saarelainen - Wielkiewicz, Prokurat, Bepierszcz, Smal, Eriksson.
GKS Tychy: Fucik (Israelsson) - Zheldakov, Smirnov, Gościński, Galant, Jeziorski - Seed, Kotlorz, Sergushkin, Feofanov, Mroczkowski - Bizacki, Pociecha, Szczechura, Cichy, Dupuy - Biro, Witecki, Wróbel, Starzyński, Marzec.
Źródło: hokej.gkskatowice.eu