Jerzy Kukuczka obchodziłby 74. urodziny. Przeczytajcie wywiad z autorami książki o legendarnym himalaiście
Był niewysoki, ale miał wielką determinację i nigdy nie odpuszczał. - Jurek miał dwie twarze. Człowieka nizin, czyli mieszkańca Katowic i pracownika fabryki, w koszuli i z lekkim brzuszkiem. I drugą, kiedy wyjeżdżał w góry, wyżyłowanego twardego faceta - mówią o Jerzym Kukuczce autorzy książki „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski. Dziś, 24 marca 2022, Jerzy Kukuczka obchodziłby 74. urodziny.
Wcześniej pisaliśmy:
WKATOWICACH.EU: Jaki był Jerzy Kukuczka? Jak w Waszej książce opisywali go jego przyjaciele i rodzina.
Dariusz Kortko: Nie przypominał wielkiej gwiazdy, był raczej małomówny i wycofany. Nie lubił brylować w mediach, rzadko udzielał wywiadów. W czasie tzw. „szczytu gliwickiego” - zebrania najsłynniejszych polskich himalaistów, podczas którego dyskutowano burzliwie o etyce w górach (do debaty doszło m.in. po wypadkach w 1986 roku na K2, gdy zginęło aż 13 osób), Kukuczka odezwał się raz, może dwa razy i były to wypowiedzi jednozdaniowe.
Marcin Pietraszewski: Jurek miał dwie twarze. Twarz człowieka nizin, czyli mieszkańca Katowic i robotnika śląskiej fabryki. Niskiego faceta z brodą, z lekkim brzuszkiem, we flanelowej koszuli. Umówmy się. W tamtych czasach nie było kultu ciała, nie było też siłowni. Wspinacze nie trenowali między wyprawami. Jedynym ich treningiem były wyprawy w skałki i wiszenia na kominach. Kiedy Jurek wyjeżdżał w góry to się przepoczwarzał. Ten brzuszek momentalnie znikał i robił się z niego wyżyłowany twardy facet. Był mocno zdeterminowany na sukces.
Niektórzy twierdzą, że w jego przypadku sukces to zasługa genów - śląskich, podbeskidzkich i tych prosto z gór.
Kortko: Raczej nie geny, ale cechy charakteru: determinacja, upór, dążenie do celu. W PRL-u trudno było zdobyć pieniądze na wyprawę himalajską. Brakowało dewiz, a pozwolenie na zdobywanie góry trzeba było opłacić w dolarach. Kiedy już udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i wyprawa stawała się faktem, Kukuczka uważał, że skoro „góra została zapłacona, góra powinna być zdobyta”. W górach był jak czołg, parł do przodu nie bacząc na okoliczności. Jego górskim partnerom towarzyszyły ambiwalentne uczucia. Z jednej strony wspinaczka z Kukuczką dawała niemal gwarancję sukcesu. Z drugiej - można było zginąć.
Pietraszewski: Jurek był marzycielem! Dziś wiele młodych ludzi twierdzi, że się nie da, a mówimy o czasach, gdy wszyscy mamy paszporty, internet i można zwiedzać cały świat. Jurek pokazał, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wyobraźmy sobie czasy, gdy Polacy nie mogą wyjeżdżać na Zachód, nie mają pieniędzy, a on - kierowany miłością do tych gór - potrafi zdobyć paszport, zarobić ciężką pracą na kominach pieniądze na wyprawę i jechać na parę miesięcy w Himalaje, tylko po to, by wchodzić na 8. tysięczniki, czyli spełniać swoje marzenia. Determinacja, determinacja i jeszcze raz determinacja. Była też ambicja, która w rywalizacji z Messnerem (Reinhold Andreas Messner to włoski alpinista, himalaista i podróżnik. Jako pierwszy człowiek zdobył Koronę Himalajów i Karakorum - przyp. red.) pchnęła go w ramiona śmierci. Trzeba pamiętać, że Messner zorganizował wyprawę gwiazd na południową ścianę Lhotsę i nie zaprosił na nią Jurka. Wyprawa skończyła się fiaskiem. Kukuczka postanowił więc, że zorganizuje wyprawę sam i pokaże, że jest lepszy od Messnera. Kilka miesięcy później spadł i zginął.
Katowice były ważne w życiu Kukuczki?
Pietraszewski: Bez Katowic nie byłoby Kukuczki. Tu życie się zaczęło. Tu była szkoła, rodzinny dom w Bogucicach i harcerski klub taterniczy na Wełonowcu. Tu była praca zawodowa i katowicki klub wysokogórski, najlepszy w Polsce. W Katowicach, w Cafe Sport na Rynku, zaczęła się też miłość. Tutaj poznał Celinę, dla której stracił głowę, która została jego żoną i matką dwóch synów.
Zapytam przewrotnie. A Kukuczka dla Katowic?
Kortko: Jest jednym z najsłynniejszych himalaistów na świecie, dla wielu wspinaczy - legendą. To jedno z tych nazwisk, które mogą przyciągnąć do miasta osoby zafascynowane górami. Na Facebooku czy Instagramie jest mnóstwo zdjęć ludzi, którzy przyjeżdżają do Katowic tylko po to, by sfotografować się pod muralem z podobizną Jurka w Bogucicach.
Pietraszewski: Myślę, że teraz jest o wiele ważniejszy niż dawniej. Kiedy Jurek osiągał sukcesy to komunistyczna propaganda próbowała się grzać w ich blasku. Tak naprawdę wszyscy zaczęli doceniać to, co Jurek zrobił w górach dopiero po jego śmierci. W Parku Kościuszki mamy pomnik poświęcony śląskim wspinaczom, którzy nie wrócili z gór. W Bogucicach, na murach kamienicy w której mieszkał Jurek, jest tablica pamiątkowa. Teraz władze Katowic zdecydowały się wybudować Centrum Himalaizmu i to jest bardzo ważny gest. Nie tylko pod kątem pamięci, ale również promocji. Pamiętajmy, że zainteresowanie tematyką górską jest ogromne. Kiedy z Darkiem w Teatrze Śląskim mieliśmy premierę książki to nie było miejsc. Bilety rozeszły się jak świeże bułeczki.
W połowie grudnia zobaczyliśmy, jak będzie wyglądało Centrum Himalaizmu im. Jerzego Kukuczki. Jaka była Wasza pierwsza reakcja?
Kortko: Ciekawa koncepcja, bryły przypominają lodowe seraki. Jest w tej surowości coś prawdziwego i ujmującego. Podoba mi się. Dobrze, że w bryłę wkomponowano kamienicę, w której mieszkał Jurek. To dodatkowy atut tego projektu.
Pietraszewski: Mnie projekt centrum zachwycił. To jest takie połączenie nowoczesności z czerwienią familoka. Świetnie się to wkomponuje w okolicę i jeśli się go uda zrealizować, to będzie perełką tej dzielnicy.
Centrum Himalaizmu im. Jerzego Kukuczki w Katowicach
Centrum z jednej strony ma upamiętniać Jerzego Kukuczkę, a z drugiej stać się miejscem spotkań miłośników gór i przestrzenią o charakterze edukacyjnym. Czy ten budynek jest potrzebny mieszkańcom regionu?
Kortko: To się dopiero okaże. Nawet najpiękniejszy budynek będzie bezużyteczny, jeśli zostanie źle wypełniony treścią. Pewnie wkrótce dowiemy się, jaki pomysł mają władze miasta na funkcjonowanie centrum himalaizmu. To wypełnienie powinno się składać z wielu elementów, np. centrum dokumentacji, miejsca spotkań, na pewno ciekawej, nowoczesnej wystawy. Trzeba by się już teraz zastanowić nad jej kompozycją. Czy miałaby pokazywać historię himalaizmu czy zmuszać do patrzenia na to zjawisko z szerokiej perspektywy. Pomagać zrozumieć, skąd w człowieku potrzeba zdobywania? Co się za nią kryje? Mogłaby opowiadać o determinacji, porażce, zwątpieniu, rezygnacji, euforii, zwycięstwie, przyjaźni, rywalizacji, życiu i śmierci. Odbyliśmy ostatnio ciekawą rozmowę o himalaizmie z prof. Ewą Chojecką, historyczką sztuki. Okazuje się, że Europejczycy dopiero w czasie rewolucji przemysłowej odważyli się na eksplorację gór. Wcześniej ludzie trzymali się od nich z daleka. Góry były groźne, można tam było stracić życie, były niedostępne dla śmiertelnika. Wierzono, że były siedzibą bogów, np. Olimp. Mojżesz wszedł na górę Synaj, ale nie po to, aby się ją eksplorować, ale by się tam modlić.
Celowo mówimy o Europejczykach, bo potrzeba przekraczania granic, niepohamowana ciekawość, doświadczanie nieznanego, badanie własnych możliwości to cechy europejskie. Przecież wysokich gór nie zdobywali przedstawiciele kultury np. arabskiej czy chińskiej. Kiedy pierwsze wyprawy przyjechały w Andy, miejscowi Indianie nie mogli zrozumieć, po co wspinacze pchają się w góry? A buddyjscy mnisi, którzy mieszkają w Himalajach? Do głowy by im nie przyszło, by wchodzić na najwyższe szczyty. Po co? Taką determinację wykazywali jedynie Europejczycy. Himalaizm to nie tylko historia zdobywania gór, to także opowieść o ludziach, ich motywacjach, pragnieniach. Można o tym opowiadać na tysiąc sposobów.
Kiedyś wystarczył plecak i determinacja. Czy w 2025, kiedy zakończy się budowa centrum, ludzie nadal będą patrzeć z iskrą w oku na wspinaczkę górską? I czy w ogóle dziś, taka iskra jest.
Kortko: Nie wiem, co będzie w 2025 roku, być może opowieści o górach za trzy lata nikogo nie będą już interesowały. Powstało ostatnio mnóstwo filmów i książek o złotej erze polskiego himalaizmu. Może będziemy już przesyceni. Ale każde pokolenie opowiada jednak własną historię. Wierzę, że stare historie będą opowiadane na nowo. Przyjdą nowe pokolenia, które zrobią to na swój sposób: znajdą inną melodię, nowe elementy, inaczej rozłożą akcenty. Wszak góry to jedynie tło, na którym rozgrywają się historie opowiadane od początku historii człowieka. Są to opowieści o zaufaniu, przyjaźni, zdradzie, miłości, cierpieniu, śmierci. To tematy, które się nigdy nie znudzą.
Pietraszewski: Nie boję się o górską iskrę. Nie spodziewałem się, że tyle osób interesuje się górami. Wszyscy pamiętamy polską wyprawę narodową na K2, kiedy cała Polsca kibicowała ekipie pod wodzą Krzysztofa Wielickiego. To zainteresowanie gigantycznie wzrosło, gdy w tym samym czasie Tomek Mackiewicz zdobył właściwie Nanga Parbat, utknął na ścianie i cały świat z zapartym tchem śledził dramatyczną akcje ratunkową. Wtedy też okazało się, że Polacy nie tylko znają się na medycynie, skokach narciarskich i piłce nożnej, ale również wspinaczce wysokogórskiej.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękujemy.