Lekarze z Katowic uratowali dwa serca. Ania i jej córeczka Lidia żyją dzięki medykom z GCM, UCK i GCZD [Wideo, zdjęcia]
To medyczny cud, bo udało się uratować dwa zagrożone życia. Będąca w 34. tygodniu ciąży pani Ania nagle trafiła do Górnośląskiego Centrum Medycznego na Ochojcu. Życie jej oraz dziecka było zagrożone. Na pomoc przybyli również specjaliści z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego i Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Dziś pani Ania i mała Lidia czują się dobrze.
Poród na oddziale kardiochirurgii w szpitalu w Ochojcu. Lekarze z Katowic uratowali dwa serca
Dzięki wspaniałej współpracy specjalistów z Górnośląskiego Centrum Medycznego, Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego oraz Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach udało się uratować życie 27-letniej pani Ani i jej dziecka. Będąca w 34. tygodniu ciąży Anna Moczała poczuła się źle. Wcześniej była pod opieką kardiologa. Nie spodziewała się jednak dramatu, który w pewnym momencie ciąży się rozegrał.
Mam wadę serca, więc kontrolowałam się i byłam pod opieką kardiologa. W pewnym momencie czułam, że coś jest nie tak. Czułam, że serce bije nieregularnie. Skontaktowałam się z moim kardiologiem zza czasu dziecka. Po kontroli okazało się, że opuszka aorty jest powiększona i nadaje się do operacji. Ze względu na ciąże trzeba było jednak to kontrolować. mówi Anna Moczała
To był zwykły dzień. Siedziałam w kuchni i nagle poczułam ogromny ból w klatce piersiowej, zaczęłam gorzej widzieć. Mierzyłam ciśnienie, które było kompletnie nieregularne. Podjęłam decyzję, żeby wybrać się do szpitala w Żorach. Stamtąd trafiłam do Górnośląskiego Centrum Medycznego na Ochojcu. Dla mnie te wszystkie wspomnienia są nadal świeże. Działo się wtedy dużo, miałam duży stres. Bardzo martwiłam się o moją córeczkę, nie myślałam o sobie, chociaż moja sytuacja też była ciężka. Zobaczyłam dziecko dopiero po wyjściu ze szpitala. To były ogromne emocje. opowiada pani Anna
Lekarze z Żor zawiadomili GCM na Ochojcu i to właśnie tutaj trafiła pacjentka. W związku z tym, że w szpitalu nie ma oddziału ginekologiczno-położniczego, szybko zwrócono się o pomoc do UCK i GCZD. Zespoły z tych szpitali przybyły więc na Ochojec, by przeprowadzić zabieg.
Zabieg nie był skomplikowany, ale cała procedura owszem. Po pierwsze musieliśmy dobrze zdiagnozować pacjentkę. Po drugie zorganizować trzy zespoły: ginekologiczny, położniczy i kardio-chirurgiczny do przeprowadzenia dwóch operacji odroczonych między sobą w czasie. Przy ostrym rozwarstwieniu aorty czas jest rzeczą tak naprawdę najważniejszą, bo rokowanie jest takie, że na godzinę po pęknięciu aorty 1% pacjentów umiera. Czyli wiemy już, że po dwóch dniach połowa pacjentów z tego typu chorobą, którzy nie są poddani leczeniu chirurgicznemu, umiera. mówi lekarz kierujący Oddziałem Kardiochirurgii GCM, dr. hab. n. med. Radosław Gocoł
Zabieg udał się planowo. Trwał około 8 godzin. Pacjentka w tym samym dniu była jeszcze odłączona od respiratora. W trzeciej dobie przeszła na zwykły oddział, gdzie była monitorowana, a w dziewiątej dobie była wypisana do domu. dodaje
Pani Ania ma wadę wrodzoną serca - Zespół Marfana. Jest to zespół takich cech genetycznych, którym z jednych z elementów jest nieprawidłowa budowa ściany aorty, po prostu jest wadliwa, nie jest tak wytrzymała, jak u zdrowego człowieka. U takich pacjentów jak pani Ania, jest wysokie ryzyko pęknięcia, bądź rozwarstwienia ściany aorty.
Dziewczynka urodziła się zdrowa, ale była tzw. późnym wcześniakiem - dzieckiem urodzonym pomiędzy 32. a 33. tygodniu ciąży. Po narodzinach trafiła do GCZD.
Przy takich dramatycznych wydarzeniach jak to, współpraca pomiędzy szpitalami zdarza się rzadko. Cały czas powtarzamy, że medycyna jest sztuką i liczą się tu ludzie, którzy są zaangażowani i mają pasję. Pacjentka w trybie nagłym trafiła na Ochojec. Wystarczył jeden telefon. Zapytaliśmy tylko, kiedy i z czym mamy przyjechać - ruszyliśmy, by pomóc pacjentce i zespołowi urodzić bezpiecznie noworodka. Zabezpieczaliśmy pacjentkę, gdyby naszła konieczność usunięcia okołoporodowego macicy. W późniejszym etapie byliśmy w kontakcie, przyjeżdżaliśmy monitorować stan ginekologiczno-położniczy pacjentki, a później umówiliśmy się na planowy zabieg zaopatrzenia tętniaka przez operację na otwartym sercu. mówi nam lekarz kierujący Oddziałem Ginekologii, Położnictwa i Ginekologii Onkologicznej, prof. dr hab. n. med. Krzysztof Nowosielski z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach
Córeczka pani Ani dostała imiona po babciach - Lidia Otylia. Dziś razem z mamą czują się bardzo dobrze. Mama i córka są otoczone opieką i miłością rodziny, która bardzo się o nie bała. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie.
To był ból nie do opisania i ogromna trauma. Nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. To był niesamowity strach, ale również nadzieja, gdy dowiedziałam się, że córka trafiła w ręce cudownych lekarzy. Mieliśmy nadzieję, że mimo wszystko będzie dobrze. Teraz czuję ogromną radość i mam pociechę z wnuczki. Cieszymy się, że córka jest z nami. Świętujemy drugie urodziny córki. Jesteśmy wdzięczni lekarzom, za ten cud, którego dokonali, że 1 lipca nasza córka narodziła się na nowo. powiedziała nam Barbara Moczała