Tydzień od wybuchu w Szopienicach. Wikary apeluje o pomoc w poszukiwaniach kotki. Zwierzę ważne w terapii jego chorej córeczki
Minął tydzień od tragicznych zdarzeń przy ulicy Bednorza w katowickich Szopienicach. Około godziny 8.30, 27 stycznia, doszło do wybuchu gazu na plebanii kościoła ewangelickiego. Zginęły dwie osoby, a kilka zostało rannych. Sprawę bada prokuratura. W mediach społecznościowych pojawił się szczególny apel ewangelickiego wikarego z Szopienic, który przeżył tragedię.
Tydzień od wybuchu w Szopienicach
Mija tydzień, odkąd 27 stycznia, w kamienicy w Szopienicach eksplodował gaz. Nadal trwa rozbiórka budynku, w którym mieściła się plebania kościoła ewangelicko-augsburskiego. Śledczy badają przyczyny i okoliczności tragicznego zdarzenia, w którym życie straciły dwie kobiety, a kilka rannych osób musiało trafić do szpitali.
Kilka dni po wybuchu okazało się, że eksplozja mogła być wynikiem próby rozszerzonego samobójstwa. Ma o tym świadczyć list pożegnalny, który napisali członkowie rodziny mieszkający w kamienicy przy ulicy Bednorza. Sprawa miała mieć związek z konfliktem pomiędzy mieszkańcami budynku, a proboszczem parafii ewangelickiej. Więcej TUTAJ.
Szczegółowym badaniem sprawy zajmuje się katowicka Prokuratura Okręgowa. Wciąż nie można jednoznacznie stwierdzić, jak doszło do wybuchu i - jeśli ktoś zawinił - kto jest za niego odpowiedzialny.
Apel ewangelickiego wikarego z Szopienic
Po kilku dniach od dramatycznych wydarzeń, w mediach społecznościowych pojawił się wpis wikarego ewangelicko-augsburskiej parafii w Szopienicach. Duchowny dziękuje w nim za wsparcie oraz kieruje apel do ludzi dobrej woli.
Wciąż szukamy Szarotki [kotki rodziny wikarego - przyp. red.], a jutro mija równy tydzień. W klatkę - pułapkę rozstawioną przeze mnie złapał się dziki kot, a nie Szarotka. Dlatego niestety trzeba wydrukować kilkadziesiąt plakatów o zaginionej Szarotce i powiesić po całych Szopienicach. Niestety istnieje możliwość, że ktoś się nad Szarotką zlitował i ją wziął do siebie, więc pewnie trzeba będzie napisać o tym, że za zwrot jest nagroda. pisze ks. Piotr Uciński
Wikariusz parafii ewangelickiej, której probostwo legło w gruzach po wybuchu sprzed tygodnia, prosi, by pomóc w plakatowaniu dzielnicy. Zwierzęta są dla jego rodziny szczególnie ważne, nie tylko ze względu na zżycie się i tęsknotę, ale są także istotnym elementem terapeutycznym dla jego chorej córeczki.
Dziękuję Bogu, że przeżyła moja rodzina. Myśl o tym, jak naprawdę niewiele by brakowało, bym zginął z dziewczynkami, trochę mnie przeraża. Więc naprawdę mam za co dziękować Chcę podziękować również rodzinie i przyjaciołom, którzy zwalniali się z pracy i pokonali dla mnie setki kilometrów byleby ze mną być i mnie wesprzeć. Prawdziwych przyjaciół naprawdę poznaje się biedzie. Po trzecie dziękuję też diecezji, parafii i parafianom. Od praktycznie pierwszego dnia mam wsparcie z tej strony - w postaci noclegu, środków do życia, pożyczonego samochodu i jakiekolwiek inne wsparcie. To, że jakoś funkcjonuję jest w dużej mierze dzięki wsparciu Kościoła - instytucji i pojedynczych ludzi. podkreśla duchowny Piotr Uciński z szopienickiej parafii ewangelicko-augsburskiej
Przypominamy, że wybuch w Szopienicach przeżył jeden z kotów rodziny - Miluś. W dniu tragedii media obiegły zdjęcia uratowanego spod gruzów Maksa - psa, który razem z właścicielami również mieszkał przy Bednorza 20. Pies jest pod opieką weterynarzy z Brynowa.