W Muzeum Historii Katowic chcą Odczarować czarownice. Nowa wystawa robi wrażenie
Od dziecka opowiada nam się historie o dobrych wróżkach czy złych wiedźmach. Wiele z nich posiada baśniowe elementy i powiela różne mity. W Muzeum Historii Katowic możemy zobaczyć ciekawą wystawę, która chce z nimi zerwać. Odczarować czarownice. Wiedźmy, wieszczki, zielarki to nowa czasowa wystawa opowiadająca o losach prawdziwych kobiet, które musiały mierzyć się z wieloma trudnościami, a często oskarżone o bycie czarownicą przeżywały męczarnie i ginęły.
Czarownice w Muzeum Historii Katowice
Pomysł na wystawę dojrzewał w twórczyniach przez kilka lat. Stworzyły go trzy kobiety: Magdalena Toboła-Feliks, Agnieszka Fedorów-Skupień (kuratorki) oraz Jolanta Barnaś (plastyczka). Każda z nich była zafascynowana tematem czarownic, ale w różnych aspektach. Do pomysłu udało się przekonać dyrekcję Muzeum Historii Katowic, dzięki czemu panie połączyły siły i stworzyły wystawę Odczarować czarownice. Wiedźmy, wieszczki, zielarki. Można podziwiać ją od 16 lutego.
To szeroka narracja dotycząca procesów o czary. Wychodzimy od samego początku, czyli przedstawiamy sylwetki kobiet, które mogły być posądzone o bycie czarownicą. Prezentujemy wierzenia ówczesnych ludzi, pewien sposób kształtowania się mitu czarownicy. Konsekwentnie przechodzimy do praktyki sądowej, procesowej i w końcu do egzekucji, czyli pokazujemy ten cały proces, jak kształtowało się postrzeganie czarownicy i jak ona mogła być osądzona oskarżona i konsekwencji, jak mogła zakończyć się ta historia. powiedziała jedna z kuratorek wystawy, Magdalena Toboła-Feliks
Na wystawie możemy podziwiać wiele ciekawych ilustracji i eksponatów np. stare książki, replikę krzyża inkwizytora, zwierzęta kojarzone z czarownicami czy rachunek dla kobiet podejrzanych o czary z Bytomia (replika dokumentu z 1666 roku).
Kto mógł zostać nazwany czarownicą?
Wskazywanie lub rozpoznanie czy ktoś jest czarownicą zależało od wielu czynników. Każdy przypadek mógł być inny. Wszystko zależało od indywidualnej sytuacji, od miejsca czy momentu. Czarownica była osobą, która czyniła innej jakieś określone zło czy paktowała z diabłem, czyli sprzeciwiała się wierzę w Boga.
Przeglądając akta procesowe i bogatą literaturę naukową w tym temacie, wiemy, że czasami to był drobiazg. Mogła być to kłótnia sąsiedzka, czasem choroba kogoś czy choroba bydła. Szukano osoby, która mogłaby być odpowiedzialna za nieszczęścia, które spotykają daną miejscowość, ludzi żyjących w danej lokalnej społeczności. Poszukiwania czarownicy były czasem też pewnego rodzaju próbą eliminacji jednostek, które nie były wygodne dla danego społeczeństwa, czyli na przykład kłótliwa sąsiadka - rzuciła na kogoś urok i mogła być czarownicą. opowiada Magdalena Toboła-Feliks
Wówczas wierzono, że każda choroba i każda dolegliwość była spowodowana właśnie rzuceniem uroku, tak zwanym złym okiem - wystarczył mały pretekst, by zostać nazwanym czarownicą. Z drugiej strony zdarzało się tak, że były kobiety, które wyrywały się z ram im przypisanych lub np. praktykowały zielarstwo, a nie posądzano je o praktykowanie magii. Zdarzały się też sytuacje, że znachorki czy zielarki były bezpieczne, dopóki jej praktyki były skuteczne, jeśli nie udało jej się kogoś wyleczyć, to mogła być oskarżona, że zrobiła to celowo.
Wokół czarownic krąży wiele mitów
Czarownice kojarzą się nam z wielkimi kotłami, szpiczastymi kapeluszami, czarnymi kotami czy miotłami. Wizerunek ten utrwala popkultura, ale jak się okazuje - towarzyszy nam od wieków.
Naszym celem jest odczarowanie czarownicy. Staramy się odejść od tego mitu czarownicy, to nie tylko kwestia aktualnej kultury masowej, bo jakby w kulturze te mity funkcjonowały od dawna. We wczesnej nowożytności istniał mit, że atrybutem czarownicy jest np. miotła, kociołek, jakieś określone zwierzęta - mogły to być czarne koty, natomiast to bardzo często były to także ropuchy, żaby, krety i jeże. Przedstawiamy ten konglomerat wierzeń, ale odchodzimy od tego postrzegania i traktowania czarownicy jako synonimu czarodziejki wróżki. Nie chcemy, aby czarownica była postrzegana przez pryzmat Baby Jagi z bajki dla dzieci. Przedstawiamy losy autentycznych kobiet, żeby pokazać dramat, jaki przeżywały tamte społeczeństwa. wyjaśnia kuratorka
Wiele osób zapomina o tym, że czarownicami (w języku polskim nie istnieje prawdopodobnie odpowiednie określenie) byli także mężczyźni.
Zwykli mężczyźni też parali się magią np. żeby mieć dobre plony czynili zabiegi magiczne. Mężczyźni też bywali oskarżeni w procesach o czary, ale w mniejszym stopniu. Istnieli też czarnoksiężnicy, którzy działali na dworach i zajmowali się np. alchemią. Ale to był inny typ magii. podkreśla Magdalena Toboła-Feliks
Sabat. Wielka impreza czarownic
Z czarownicami kojarzą się również obrzędy. Jednym z najważniejszych były sabaty, na którym spotykały się praktykujące magię kobiety.
Mówiąc kolokwialnie - była to impreza, która odbywała się na jakimś bezludziu, najczęściej wzniesieniu, wzgórzach. Często słyszy się o Łysej Górze, Kamieniu Czarownic czy Górze Czarownic. W takim miejscu czarownice czasem przychodziły z córkami, które chciały wprowadzić w magiczne rzemiosło. Oddawano tu cześć diabłu, tańczono, biesiadowano do rano. Na takich sabatach miało najczęściej dochodzić do orgii, czarownice spółkowały same ze sobą lub z diabłami. Wszystko zależy od tego, kto tworząc ten mit miał bardziej bujną wyobraźnię.opowiadała druga z kuratorek, Agnieszka Fedorów-Skupień
Sabaty odbywały się najczęściej we wtorki i czwartki, a także przy różnych okazjach np. przesileniu.
Czarownice czekała surowa kara
Na początku padało oskarżenie - ta kobieta jest czarownicą. Kobieta musiała wtedy stanąć przed sądem.
Wierzono, że czarownica nie może dotykać ziemi, bo dostanie moce od szatana, przez co może wpływać na osoby, które będą miały ją procesować. Przewożono ją w takiej specjalnej beczce. Zadawano jej pytania i można było poddać ją torturom. Według prawa powinny to być trzykrotnie tortury. Kobieta mogła zostać skazana tylko wtedy, gdy przyznała się do bycia czarownicą.wyjaśnia Agnieszka Fedorów-Skupień
Tortury były bardzo okrutne - kobieta była podwieszana i wyginano jej różne części ciała, zgniatano palce, wyrywano paznokcie, golono ją czy sypano sól na rany. Często kobiety przyznawały się do oskarżeń, by nie cierpieć. Wrzucano take kobiety do rzeki lub innego zbiornika wodnego. Jeżeli tonęła to znaczyło, że nie była czarownicą. Wierzono, że woda nie przyjmie nieczystej duszy. Często jednak kobiety wrzucano do wody w spódnicach, dzięki którym utrzymywały się na wodzie czy wiązało się im nogi i ręce w takiej pozycji przypominającej kołyskę, co również pozwalało utrzymać się im na powierzchni.
Najczęstszą karą była śmierć. Czarownice palono na stosie, choć w akcie łaski czasem wcześniej ścinano jej głowę, a ciało palono. Natomiast w Anglii często wieszano czarownice.
Na śląskich ziemiach również były procesy czarownic
Na dzisiejszych terenach Śląska największa fala procesów przypadła na XVII wiek. To był okres, w którym działy się tu straszne rzeczy np. wojna trzydziestoletnia. Na Śląsku procesy odbywały się w Bytomiu.
Pierwszy proces o czary w Rzeczpospolitej odbył się w Wieruszowie w XVI wieku. Spalono tam kobietę, która została oskarżona o zepsucie piwa. Pamiętajmy, że wtedy browarnictwo było jednym ze sposobów utrzymania ludności. Także zepsucie kadzi piwa było czymś poważnym. W XVII wieku, gdy ludzie jeszcze nie do końca otrząsnęli się po wojnach musieli zmierzyć się np. z zarazą roślin upranych czy śmiercią zwierząt. Szukano przyczyn i stwierdzano, że pewnie czarownica musiała rzucić urok.opowiada kuratorka
W 1776 roku została podjęta uchwała Sejmu o zakazie tortur i zakazie skazywania na wydawania kary śmierci w procesach o czary. Na Śląsku ostatni proces odbył się prawdopodobnie w 1715 roku. Osoba ta została wysłana do placówki o charakterze szpitala psychiatrycznego.
Wystawę w Muzeum Historii Katowic możemy oglądać do 15 maja 2022 roku. Wstęp na nią kosztuje 10 zł. Wydano także książkę, w której znajdziemy więcej informacji na temat czarownic. Kosztuje 25 zł i możemy ją nabyć w sklepie muzeum.