Zaniedbany pomnik ofiar wypadku w kopalni Kleofas. Mieszkańcy apelują do miasta o pomoc [Zdjęcia]
Trzeba napisać to wprost, jego stan jest bardzo zły. Mieszkańcy apelują do miasta o pomoc w odnowieniu pomnika ofiar wypadku w kopalni Kleofas, który znajduje się na terenie cmentarza parafii św. Jana i Pawła Męczenników w Katowicach. W tej sprawie zwrócili się do radnego Krzysztofa Krausa. Czy tak się stanie?
Pomnik ofiar wypadku w kopalni Kleofas odzyska dawny blask?
Do radnego z Katowic zwrócili się mieszkańcy, którzy są zaniepokojeni stanem, w jakim obecnie jest pomnik. Pierwszy o tej sprawie napisał portal infokatowice.pl.
Betonowy cokół jest mocno spękany, miejscami obłamany. W nie najlepszej kondycji jest także wieńczący mogiłę krzyż. Tragedia, która w nocy z 3 na 4 marca 1896 roku wstrząsnęła naszą ziemią, to wciąż jedna z najdramatyczniejszych kart górnictwa; to wydarzenie, które ukonstytuowało tożsamość Mieszkańców okolicy na przełomie XIX i XX wieków. Jestem przekonany, że mimo upływu ponad 125 lat, Ofiary tej tragedii zasługują na naszą pamięć, a miejsce ich doczesnego spoczynku na naszą troskę o jego jak najlepszy stan i zachowanie dla kolejnych pokoleń.
napisał radny w swojej interpelacji
Pomnik znajduje się na terenie cmentarza parafii, dlatego radny zadaje pytanie, czy miasto w jakikolwiek sposób może pomóc w jego odnowieniu i przejąć za niego odpowiedzialność. Czy prawnie jest to możliwe?
Pamiętajmy, że tragedia w kopalni wstrząsnęła całą lokalną społecznością. To bardzo ważny pomnik dla niej i jeśli tak ma wyglądać, to lepiej, żeby zniknął.
mówi w rozmowie z nami Krzysztof Kraus z Forum Samorządowego
Katastrofa w kopalni Kleofas. Zginęło ponad 100 osób
Do katastrofy górniczej w kopalni Kleofas doszło w nocy z 3 na 4 marca 1896 roku w Załężu. Miejscem katastrofy był szyb Frankenberg, położony na terenie osady Załęża - Obroki. Szyb głęboki na 450 metrów był drążony od dołu kopalni i nie wychodził na powierzchnię, do której pozostało około 120 metrów. Na dnie szybu ustawiono maszynę parową do pompowania wody, której później użyto do gaszenia pożaru.
Przyczyną pożaru była nieostrożność maszynisty - Karola Kotta, który podczas przelewania nafty do płonącej lampy, spowodował pożar. Płomienie ogarnęły drewnianą obudowę, a pożar rozprzestrzenił się w rejony pozostałych szybów kopalni. W rejonie katastrofy znajdowało się 144 górników, z czego zginęło 105 z nich.
Górnicy do kopalni zjechali szybem Recke (70 z nich; im udało się uratować) i Walthera (144, spośród nich zginęło 105). Ponieważ dojście do szybu Walthera prowadziło przez palący się szyb Frankenberg, górnicy uciekali w kierunku szybów Szwarzenfeld i Cezar, ale nie miały one żadnych urządzeń do wyciągania ludzi z kopalni poza kubłem na linie (szyb Szwarzenfeld służył do spuszczania drewna do kopalni). Akcja ratownicza trwała do wieczora 5 marca.
Ofiary katastrofy zostały pochowane w zbiorowych mogiłach w Chorzowie, Dębie i Bogucicach. Ponadto katowickie ulice dzielnicy Załęże noszą imiona niektórych ofiar katastrofy:
- Szymona Badury,
- Szymona Borysa,
- Jerzego Cholewy,
- Józefa Ciemały,
- Leopolda Czoika,
- Franciszka Dudka,
- Jakuba Grządziela,
- Rafała Kempki,
- Jana Koczeby,
- Macieja Mamoka,
- Piotra Musialika,
- Jana Piechy.