"To był maraton". Lekarze z GCZD w Katowicach operowali dzieci w Ukrainie
Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka wyjechali na Ukrainę, by przeprowadzić operacje i konsultacje u małych pacjentów. Doktor Joanna Kowalik i doktor Adam Mol wykonali w Szpitalu św. Mikołaja we Lwowie siedem operacji dzieci z wadami twarzoczaszki. Konsultowali także np. w sprawie chłopca, który wdepnął na minę. Chirurdzy chcą za kilka miesięcy znowu pojechać i nieść pomoc w Ukrainie.
Lekarze z GCZD operowali dzieci w Ukrainie
Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka współpracują z kolegami z Ukrainy. Ukraińscy medycy poprosili o pomoc, więc do Lwowa wyruszyli lekarze z Katowic - chirurg dziecięcy i plastyczny doktor Joanna Kowalik oraz chirurg dziecięcy doktor Adam Mol.
Nasza współpraca z Ukrainą trwa od ponad 15 lat. Wielu lekarzy chirurgów dziecięcych z Ukrainy szkoliło się w naszej klinice, w naszym oddziale. Mamy bardzo dobre, koleżeńskie kontakty z lekarzami zarówno we Lwowie, jak i w Kijowie. I to była podstawa tego, że poproszono nas o pomoc w leczeniu pacjentów. Pamiętamy, że w tej chwili najważniejszym problemem jest wojna i są ofiary wojenne we Lwowie, jednak nie zatrzymuje to wad wrodzonych u dzieci, nie zatrzymuje codziennej pracy, która jest wykonywana na chirurgii dziecięcej. powiedział prof. Tomasz Koszutski, szef Oddziału Chirurgii i Urologii GCZD i zarazem kierownik Kliniki Chirurgii Dziecięcej SUM w Katowicach
Chirurdzy dziecięcy z Ukrainy są zaangażowani w leczenie ofiar wojny - zarówno dzieci, jak i dorosłych. Nasi lekarze pomagali więc w leczeniu dzieci z wadami wrodzonymi czy chorobami bieżącymi. Chodziło głównie o leczenie wad twarzoczaszki. dodał prof. Koszutski
Lekarze wyjechali do Ukrainy w czwartek, 7 kwietnia, a już w piątek przeprowadzali pierwsze operacje. W Ukrainie mieszka doktor Andriej Dworakiewicz, który jest dobrym przyjacielem doktora Adama Mola. To właśnie u niego mieszkali lekarze z Polski. Doktor Dworakiewicz był kiedyś na stażu w GCZD.
Poszliśmy spać o 1:30 z czwartku na piątek. Podobno przespaliśmy jeden alarm przeciwrakietowy, a podczas drugiego jechaliśmy do szpitala. Dużo się myśli, że różne rzeczy mogą się wydarzyć. Szpital działa na szczęście w miarę normalnie. Jest on bardzo pilnowany. Osoby wjeżdżające do Lwowa są sprawdzane. opowiadała dr Joanna Kowalik
Nasi chirurdzy przeprowadzili siedem operacji u dzieci. Dotyczyły one rozszczepów podniebienia i wargi. Oprócz tego konsultowali różne przypadki, w tym trzech żołnierzy, dziewczynkę, której żuchwa została rozkawałkowana przez wybuch, najprawdopodobniej granatu oraz chłopca, który wdepnął w minę.
Dziewczynka, która ma uszkodzoną żuchwę przez odłamki ma przejść operację. Ukraiński doktor z chirurgii szczękowo-twarzowej zaplanował usunięcie jej wszystkich odłamów kostnych i wstawienie tytanowego zamiennika, które wydrukują w Hiszpanii. Chłopczyk, który wszedł na minę był w złym stanie. Lekarze zastanawiali się czy nie wykonać amputacji. Jeszcze nie wiadomo, jakie będą jego losy. mówiła dr Kowalik
To wzbudza we mnie bardzo negatywne emocje. Młody chłopak, który był zdrowy, nagle z powodu wojny nie będzie miał kończyn dolnych. Dla mnie to jest straszne. dodała dr Kowalik
Dzieci, które były operowane miały od 3 miesięcy do 2 lat. Dzieci po wybuchach bomb czy kontakcie z odłamkami miały 12-13 lat.
Jeśli chodzi o działania w przypadku urazów - materiał w ranie trzeba usunąć, trzeba zapewnić dobre krążenie, oczyścić ranę, zespolić kości tak jak się da i czekać na to, co się stanie. Są też sytuacje, że gdy nie ma dobrego krążenia trzeba usunąć np. kończyny. My wykonywaliśmy operacje planowe, a jedynie konsultowaliśmy dzieci pourazowe. wyjaśniała chirurg
Jeśli chodzi o operacje był to maraton. Pomagała nam adrenalina. Nie czuliśmy zmęczenia. Dopiero wczoraj (11 kwietnia) był czas na odpoczynek. dodała
Lekarze GCZD "czuli wojnę" we Lwowie
Wyjazd do kraju ogarniętego wojną jest niebezpieczny. Lekarze doskonale zdają sobie z tego sprawę. Chcą jednak nieść pomoc.
Czuć w tym kraju, że jest wojna. Lwów jest obstawiony patrolami policyjnymi i terytorialnymi. Lekarze przyjęli nas bardzo życzliwie. Ukraińcy cieszą się, jak do nich przyjeżdżamy pomagać. Czuć, że wojna jest blisko, że to moglibyśmy być my. Czuję ogromny żal patrząc na te dzieci, były zdrowe, a z powodu działań wojennych doznały urazów, które będą rzutowały na całe ich życie. Chłopczyk, który wszedł na minę prawdopodobnie nie będzie miał nóg. dzieliła się z dziennikarzami lekarka
W miastach są zgaszone światła. Jest bardzo dużo patroli. My rzadko czujemy strach. Mamy do wykonania zadanie. Pewne myśli przebiegają w tle, np. fajnie, jakbyśmy wrócili z powrotem do Polski, ale przede wszystkim adrenalina nie pozwala zbytnio o tym myśleć. Skupialiśmy się na tym, że trzeba rano wstać, sprawdzić ile jest pacjentów, a także o tym, jak będzie wyglądać nasz powrót. Dziś już tutaj - w Katowicach - operujemy nasze dzieci, one też są ważne. dodała lekarka
Jak podkreślała chirurg, ukraińska służba zdrowia trochę spowolniła w zakresie operacji planowych, a są nimi właśnie rozszczepy wargi czy podniebienia. Dzieci muszą je przejść w określonym czasie, żeby uzyskać dobry efekt w zakresie wyglądu, a także w zakresie funkcjonalnym. Ukraińska służba zdrowia potrzebuje pomocy. Lekarka dodała, że ukraińscy lekarze czy szpitale są w zdecydowanie gorszej sytuacji niż polscy. Ta sytuacja była już zła przed wojną.
Sytuacja wojny nie zraża lekarzy. Planują już powrót do Ukrainy, by wykonać kolejną operację.
Za 6 tygodni z doktorem Adamem Molem wracamy, by wykonać jeszcze jedną operację. Naszą pacjentką będzie dziewczynka z obustronnym rozszczepem wargi. Lekarze ukraińscy są nastawieni na dalszą współpracę. Nie wiemy, kiedy wojna się skończy, a wady muszą być leczone. Myślimy też, że nawiążemy współpracę z nimi w zakresie leczenia zniekształceń pourazowych i w leczeniu urazów. powiedziała dr Joanna Kowalik
W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka leczą się dzieci z Ukrainy
Mali Ukraińcy, którzy przyjechali do Polski szukać schronienia mogą liczyć na pomoc lekarzy z GCZD. Trafiają tutaj pacjenci od pierwszego dnia konfliktu zbrojnego.
Od 24 lutego do naszego szpitala trafiło około 700 małych pacjentów z Ukrainy. W większości są to konsultacje na szpitalnym oddziale ratunkowym. Dzieci są badane - przeprowadzone są badania laboratoryjne, obrazowe. Wypisywane są recepty i zalecenia, po czym dzieci wracają do domu, by tam zdrowieć. Ponad 100 dzieci trafiło do nas na hospitalizacje. To są m.in. bardzo trudne przypadki onkologiczne, kardiochirurgiczne czy diabetologiczne. Wiele osób było wyczerpanych po podróży czy wymarzniętych. Przy takich pacjentach hospitalizacja trwa około trzy dni. mówił rzecznik prasowy GCZD, Wojciech Gumułka