„Mama tak płakała, że dziwię się, że nie oszalała wtedy". 97-letnia pani Maria z DPS "Przystań" w Katowicach została bohaterką książki [Wywiad]
„Wojna jest Kobietą” to tytuł książek Moniki Fibic, która postanowiła zebrać świadectwa kobiet pamiętających II wojnę światową. W pierwszej autorka zapisała wspomnienia 39. bohaterek, w drugiej kolejnych 45. Wśród nich znalazła się pani Maria, podopieczna Domu Pomocy Społecznej „Przystań” w Katowicach.
"Wojna jest Kobietą". Pani Maria podzieliła się wspomnieniami
Dom Pomocy Społecznej „Przystań” odwiedziła autorka książek „Wojna jest kobietą”, Monika Fibic. Pisarka osobiście dostarczyła egzemplarz książki jednej z podopiecznych DPS, pani Marii, której wspomnienia o II wojnie światowej znalazły się w drugiej części książki.
„Wojna jest kobietą” to dwa tomy wspomnień kobiet, które doświadczyły okrucieństw II wojny światowej. Kiedy autorka, Monika Fibic, zaczęła pracować nad pierwszą częścią, nikt nawet nie wyobrażał sobie, że tuż za naszą wschodnią granicą podobne scenariusze mogą się rozgrywać na naszych oczach w XXI wieku. Odkąd w Ukrainie rozpoczęła się wojna, wspomnienia kobiet sprzed ponad osiemdziesięciu laty nabrały nowego znaczenia. Pierwsza książka zwierała 39 historii kobiet z czasów II wojny światowej, druga kolejnych 45. Liczby 39 i 45 są tu nie bez znaczenia - to nawiązanie do roku rozpoczęcia i zakończenia wojny.
Pani Maria, podopieczna katowickiego DPS „Przystań” ma 97 lat. Jak wskazuje autorka książek „Wojna jest kobietą”, jej historia wojenna mówi o niezłomności i niezniszczalności ludzkiego charakteru, ogromnej odporności fizycznej organizmu oraz sile ducha. Mówi też o niewyobrażalnym bólu po stracie ukochanego brata, który jako siedemnastolatek zostaje wzięty do Wehrmachtu i ginie na froncie.
W katowickim Domu Pomocy Społecznej odczytano fragment książki, zawierający wspomnienia pani Marii.
Wywiad WKATOWICACH.eu z Moniką Fibic, autorką książek "Wojna jest kobietą"
Mateusz Terech: Jak wspomina pani spotkania z bohaterkami książki? Czy można znaleźć ich wspólny mianownik?
Monika Fibic: Spotkania z tymi kobietami (w sumie było ich 84) na pewno ubogaciły mnie wewnętrznie. Czułam, wiedziałam, że dotykam czegoś ważnego. Cieszyłam się, że mogę podarować im swój czas i uważność, a tego tak często brakuje drugiemu człowiekowi w dzisiejszym, pędzącym świecie. Przebywanie z tymi kobietami dawało mi wiele radości i żal było rozstawać się z nimi po przeprowadzonej rozmowie. Czy można znaleźć jakiś wspólny mianownik tych spotkań i rozmów? Oprócz celu moich wizyt, czyli pokazania wojny oczami kobiet, zauważyłam kilka aspektów, które spajają tych kilkadziesiąt kobiet. Po pierwsze każda z nich powtarza, że wojna to największe zło, jakie może spotkać człowieka i życzy nam, obyśmy nigdy nie musieli jej doświadczać. Kolejna kwestia - wiele z nich powiedziało mi, że jeszcze nigdy nikomu nie opowiadały tak szczegółowo o wojnie, a czasem w ogóle. Wreszcie - napewno w każdej historii znajdziemy sporo życiowej mądrości, którą moje bohaterki przemycały gdzieś tam, między słowami. Są panie, które dodatkowo potrafiły mówić bardzo pięknie, z głęboką wrażliwością i czasem wręcz patetycznie. Uwielbiam te historie. To był dla mnie zaszczyt móc ich wysłuchać.
Czy w historii pani Marii, podopiecznej katowickiego DPS Przystań, znalazło się coś, co panią szczególnie poruszyło?
Cała rozmowa z panią Marią była dla mnie ogromnie poruszająca. Należy zdać sobie sprawę, że pani Maria w maju obchodzić będzie swoje 98. urodziny, a jej zdrowie i zdolności logiczno-pamięciowe są w bardzo dobrej formie. Stąd też jej opowieść pełna jest przywołanych z pamięci faktów, wydarzeń, epizodów, a nawet drobnych szczegółów. Szczególnie ujęło mnie za serce, kiedy wspomniała o swoim siedemnastoletnim bracie, który przymusowo zostaje wcielony do Wehrmachtu i ginie od granatu na Słowacji. Pamiętam, że uroniłam wtedy łzę.
Czy trudno było znaleźć bohaterki pani książek i przeprowadzić z nimi rozmowy o ich wspomnieniach?
O dziwo nie trudno, co samą mnie zaskoczyło. Kiedy zaczęłam pracę nad tą książką, to myślałam, że znajdę takich kobiet kilkanaście, może góra dwadzieścia. A tu proszę - 39 bohaterek w pierwszej części "Wojna jest kobietą" i 45 w drugiej. Kiedy tylko skończyłam pisać pierwszą część, od razu wsiadłam w pociąg i ruszyłam znowu w Polskę, by pozbierać jeszcze trochę tych historii, bo wiedziałam już, że jeszcze sporo tych przedwojennych kobiet mieszka w różnych zakątkach naszego kraju. Odbywało się to w ten sposób, że wybierając się do jakiegoś miasta, znajdowałam najpierw w internecie dane teleadresowe Domów Opieki, które w danym mieście się znajdują i dzwoniłam od jednego do drugiego. Najpierw pytałam, czy mieszkają u nich takie kobiety, czy są w stanie spotkać się ze mną i czy w ogóle zechcą opowiedzieć mi o swoich przeżyciach z okresu II wojny światowej. Nie wszystkie panie się zgadzały, gdyż nie chciały wracać do tak bolesnych wspomnień. Sama doświadczałam, podczas moich spotkań z nimi jak niejednokrotnie ciężko im było o tym mówić, były łzy i silne emocje. Z całą pewnością ich powrót do tych wydarzeń nie pozostawał bez śladu dla ich psychiki. Zawsze będę im wdzięczna, że zgodziły się podzielić kawałkiem swojej historii ze mną i osobami, które sięgną po moje książki. Jest to dla nas nieoceniona lekcja historii, człowieczeństwa i świadectwo tego, jak było naprawdę oraz jak wyglądało zwykłe życie zwykłych ludzi podczas okupacji. Tego nie znajdziemy w podręcznikach i książkach historycznych. Będę już zawsze mieć te kobiety w moim sercu i pamięci.